piątek, 9 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ V

Z perspektywy Harry'ego: 
Nienawidzę Katie! Ja jej nie zdradziłem, a pozwala, żeby Zayn ją całował! Co za jadowita żmija! Gdyby miała tyle podkochujących się we mnie fanek, to by wiedziała jak to jest! Nie lubię Zayn'a, bo pocałował moją dziewczynę!!! Co za eh... Nawet nie myślę o nim. Najlepszy przyjaciel, a po prostu zachował się jak... Nie wytrzymam! Chyba zaraz go zabiję! Co ona w nim widzi?! Co on ma czego ja nie mam?! Dobra muszę o tym zapomnieć i żyć dalszym rytmem. Może ją przeproszę? Kupię kwiaty i poproszę, żeby mi wybaczyła? Raczej to się nie uda... Trzeba spróbować... Zaraz, zaraz, miałem o tym zapomnieć! Co za...
Z perspektywy Natashy:
Leżałam na łóżku i słuchałam muzyki, nagle mój telefon "odezwał się", popatrzałam na wyświetlacz "Mama", odebrałam.
- Dzień Dobry, rozmawiam z Natashą McCafry?
- Tak.
- Mam dla Ciebie smutną wiadomość...
Z trudem przełknęłam ślinę.
- Twoja rodzina zginęła w wypadku samochodowym, pijany kierowca jechał z dużą prędkością, Twoi rodzice nie żyją, siostra w stanie krytycznym, lekarze nie dają jej szansy na przeżycie. 
- Ale... to niemożliwe.
- Spokojnie! Podaj adres twojego tutejszego zamieszkania, pojedziemy po Ciebie i damy do Domu Dziecka.
Policjant rozłączył się, wybiegłam z pokoju, akurat na korytarzu były Julia i Lena. 
- Natasha, co się stało? 
- Moi rodzice nie żyją, siostra jest w stanie krytycznym! Mają mnie zabrać do Domu Dziecka! 
- Po co?! Jak i tak za dwa tygodnie, będziesz mieć 18?!
Podszedł Liam.
- Natasha, dlaczego płaczesz? 
- Nie mam zamiaru o tym gadać!- wrzasnęłam i pobiegłam do pokoju.
- Nati! Czekaj!- wrzasnęła Julie. 
Zatrzasnęłam drzwi, wbiegłam do łazienki. Rozpłakałam się, popatrzałam czy gdzieś jest coś ostrego... Znalazłam! Żyletka! Przecięłam rękę. Raz, drugi, trzeci, czwarty... wzięłam kilkanaście tabletek. Po chwili zamknęłam oczy, słyszałam kroki w pokoju, otworzyłam powoli oczy, nie widziałam dość dobrze. 
Z perspektywy Liam'a:
Zadzwoniłem po karetkę, zabrali ją do szpitala.
 DALSZA CZĘŚĆ W ROZDZIALE VI

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz