*perspektywa Leny
Harry, który chodził ze mną dopiero kilka godzin, powiedział najpierw, że nic nie przeszkodzi nam być razem, a później powiedział, że jestem potworem. Nie mam ochoty go widzieć na oczy! Dlaczego zawsze ja trafiam na palantów?! Chciałabym się pociąć, ale jak? Jestem nieśmiertelna... Była druga w nocy, siedziałam w swoim łóżku i patrzałam w telefon, wiedziałam, że nikt o tej porze nie napisze, ale może... może... Po chwili ktoś do mnie napisał, to był Harold. Kliknęłam w ikonkę SMS-a.
Hazza: Lena, proszę! Wybacz mi! Nie chciałem tego powiedzieć! To na pewno Peter lub ta Cara! Wybacz, proszę! Nie mogę zasnąć, bo cionglę o tobie myślę. Z góry przepraszam za błendy ortograficzne, bo szybko piszę i nie zwracam uwagi co klikam. Kocham Cię :*!
Zaśmiałam się czytając tego SMS-a, ale dobra! Już chciałam napisać pierwsze słowo, ale nie! Nie mogę! Odrzuciłam telefon jak najdalej od siebie. Nagle Peter wszedł do mojego pokoju przez okno, wkurzyłam się jeszcze bardziej. Pete jednak uśmiechnął się miło.
Wiem, że Harry źle cię potraktował... Gdybym był na jego miejscu zaakceptowałbym ciebie taką jesteś. Mogę ci pomóc. Wiem co zrobić, byś była normalną dziewczyną.
Z początku nie słuchałam co mówi, ale gdy usłyszałam dwa ostatnie zdania, spojrzałam na niego ze zdziwieniem. On uśmiechał się, postawiła na stoliczku małą fiolkę z czarnym płynem, popatrzałam na nią, to nią Petera. Chłopak tylko się uśmiechnął i powiedział, żebym wypiła to z herbatą najlepiej malinową, pożegnał się ze mną i wyskoczył przez okno, wyjrzałam przez nie, nie było go nigdzie. Wzięłam fiolkę w dłoń i zbiegłam na dół, nastawiłam wodę na herbatę, po kilku minutach zalałam sobie ją w kubku i wlałam fiolkę, herbata wydzielała zapach cytryny, co bardzo się zdziwiłam. Usiadłam na huśtawce w ogrodzie, rozkoszując się herbatą, która miała smak gorzki, ale wypiłam ją w miarę szybko. Po chwili poczułam jakąś zmianę, wbiegłam do swojego pokoju zobaczyć czy mam nadal mój tatuaż (Paula zdążyła kupić nowe lustro). Niestety on nadal był, poczekałam kilkadziesiąt minut, efekty nie zawsze są natychmiastowe. Chwile osładzał mi Harry pisząc SMS-y z wieloma błędami ort., ale kiedy była już 4 nad ranem przestał pisać, pewnie dlatego, że zasnął, albo któryś z chłopaków zabrał mu telefon... Po chwili dostałam SMS-a od nieznajomego numeru, przeczytałam go, brzmiał tak:
512–452–203: Droga Leno! Spokojnie to tylko ja – Niall Horan z 1D! Proszę, wybacz Harry'emu, bo on mi się tu normalnie rozpłacze jak mu nie odpiszesz! Siedzi smutny w swoim pokoju, teraz zasnął, więc wziąłem mu telefon i spisałem twój numer, myślę że się nie obrazisz -.^? Nie mówię, że przeczytałem większość jego wiadomości do ciebie i rozśmieszyły mnie jego błędy jak można napisać „błendy”? No to co, wybaczysz mu?
Zapisałam sobie numer Niallera i odpisałam, że nie wybaczę Harry'emu, bo mi się nie chcę. Więc pisaliśmy tak sobie do 6 rano, koniec rozmowy SMS-owej brzmiał tak:
Nialler: Lena, ja kończę, bo to ostatni darmowy SMS ;P. A poza tym, pukałem do Harry'ego (raczej wszedłem do niego jak cham) i zastałem go śpiącego, ale obok niego było dużo kartek i długopis, przeczytałem wszystkie kartki i... ON PRÓBUJE COŚ NAPISAĆ! Dobra, ja kończę, dzisiaj dokupię darmowe SMS-y to ci napiszę jak wychodzą te skutki „pisania”.
PS – Nie było błędów xD
Zaśmiałam się sama do siebie, przypomniałam sobie o fiolce i spojrzałam na swoje plecy, niestety było samo co wcześniej... Peter znowu mnie oszukał! Tylko co on mi dał, że nadal jestem tym potworem?
KONIEC
Króciutki, ale myślę, że dobry ;). Jak się cieszę, że już mam 10 rozdziałów! Myślę, że to opowiadanie będzie trwać dłużej niż poprzedni opowiadanie, które było zbytnio niedojrzałe...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz