środa, 6 listopada 2013

Rozdział IX

         
                                    ROZDZIAŁ IX


*perspektywa Petera 

Minęło dwa tygodnie od zamknięcia dziewczyn w ich własnym domu, gdyby nie ta zgraja małolatów (chodzi o tych chłopaków...), którzy pomogli otworzyć te drzwi i złamać zaklęcie. Nie udało by im się to bez miłości do tych dziewczyn. Od razu wkradłem się do ich umysłów i wiedziałem, że Zayn kocha Katie, a Harry zauroczył się w Lenie.
Lena McCurdy... Moja była dziewczyna, która została wybrana pacanowi z zespołu One Direction, jeszcze z taką głupią grzywką... Loczek, który może mi przeszkodzić we władzy nad nią, muszę więc coś mu zrobić... Postanowiłem nad nim poświęcić trochę więcej czasu i sprawdziłem jego przyszłość, dziś powie mojej Lenie, że ją kocha i chce z nią być, moja dziewczyna się zastanowi i powie „tak”, wtedy muszę wkroczyć ja, pomyślałem. 
Wstałem z krzesła i zacząłem rozmyślać nad mrocznym planem jak skruszyć serce Leny, by straciła zaufanie do zielonookiego, który zresztą jest nazbyt słodki, by się na niego gniewać (nie, żebym tak uważał!).
Po chwili do pokoju weszła Cara – moja siostra, blondynka, zielonooka, mająca 20 lat, fotomodelka, uwodziła mężczyzn. Także upadła anielica, która się niczym nie podnieci... 
Pomyślałem, że ona może uwieść Harry'ego i tak zrani Lenę, która szukając pomocy zwróci się do mnie! (Jeśli nie będzie chciała to ją do tego zmuszę). Uśmiechnąłem się pod nosem.
Caro, siostro, usiądź, proszę, na tym fotelu. – rzekłem.
Cara posłusznie usiadła w fotelu, więc zacząłem mówić. 
Siostro, mam dla ciebie zadanie... – zacząłem.
Jakie, bracie? – spytała.
Masz uwieść tego chłopaka. – pokazałem jej zdjęcie.
Spojrzała na zdjęcie, uśmiechnęła się pod nosem. 
Wygląda na łatwego... – wzruszyła ramionami.
Ale uważaj! Jest on bardzo zakochany w Lenie, może być trudniejszy niż ci się wydaje. – ostrzegłem ją.
Dobra, już po niego idę... 
Wyszła z pokoju. Usiadłem w fotelu i zacząłem rozmyślać jaką wypowiedź powiem Lenie, gdy do mnie przyjdzie... 

*perspektywa Harry'ego 

Lipiec – dzisiaj w Londynie lampa mocno przygrzała, dlatego spałem przy otwartym oknie (pewno, że spałem nago w taki gorąc ;D). Po chwili usłyszałem głos Madeline, wołała: „Harry! Harry! Kochanie! Gdzie jesteś?”, od razu skojarzyła mi się zabawa w chowanego w parku, myślałem, że to sen, ale otworzyłem oczy, nadal słyszałem wołanie: „Harry! Kochanie! Chodź do mnie! Ja żyję! Lekarze mnie uratowali, jestem żywa!”. Rozejrzałem się po pokoju, ukradkiem spojrzałem przez okno, widziałem Made, która spacerowała po chodniku obok naszego domu, pani Linde, która ma słuch jak kot, od razu by ją usłyszała, jednak zdałem sobie sprawę, że tylko ja słyszałem moją Madie. Odwróciła się i zobaczyła mnie w oknie, uśmiechnęła się swoim miłym uśmiechem, przetarłem oczy ze zdumienia. To nie może być prawda! Ona przecież nie żyje! Lekarze to potwierdzili! Przypomniałem sobie o Lenie, która teraz jest obecnie moją dziewczyną, jednak nie mogłem przestać patrzeć się na Madeline, która najwidoczniej żyła skoro tu jest, szybko ubrałem się i włożyłem trampki. Mam pokój na parterze, więc zeskoczyłem z okna jak wcześniej Lena i Kate. Made nadal tam stała, pokazując gestem, żebym do niej podszedł, szedłem niepewnie jakbym chodził po cienkim lodzie. Madeline nadal wołała: „Harry! Hazza! Panie Edwardzie! Chodź do mnie! Wiedz, że nadal cię kocham, skarbie! Pamiętasz naszą zabawę w chowanego? Długo mnie szukałeś, a ja byłam tak blisko Ciebie... Zacznijmy od nowa, Harry! Wiem, że nadal mnie kochasz...”. 
Byłem zaczarowany, coraz pewniej stąpałem do niej, ona jednak odbiegała o kilka kroków i nadal mnie wołała swoim słodkim głosikiem... Po chwili znowu odbiegła, mówiąc: „Chodź! Znowu pobawimy się w chowanego! Ciekawe czy mnie znajdziesz?” Teraz nie było nikogo na ulicy, pobiegłem za nią, serce podpowiadało mi, żebym nie biegł za nią, bo to może być pułapka, ale nie mogłem się zatrzymać, chciałem ponownie dotknąć Madeline, dziewczyny, którą nadal kochałem. Po chwili stanęła na moście Tower Bridge, spojrzałem za siebie, nikogo nie było. Madie, uśmiechnięta wyciągnęła rękę do mnie dłoń, stanąłem przy niej. Patrzyła tym sam błyskiem w oku co kiedyś, ten sam uśmiech, chwyciłem jej dłoń, odepchnęła mnie i pobiegła do parku, cały czas odwracając się czy za nią biegnę. Jak każdy chłopak kochający swoją dziewczynę biegłem za nią. Ciągle wołała: „Uwaga liczę! 10, 9, 8, 7, 6, 5, 4, 3, 2, 1... SZUKAM!” Odwróciła się od pnia drzewa, spojrzała na mnie i się zaśmiała, mówiąc: „Ty głuptasie! Miałeś się schować!”, odezwałem się tylko śmiechem,  Madeline znowu zaczęła liczyć, a ja schowałem się za pniem, przy którym liczyła. Przez chwilę czułem, że to prawda, że ona żyje, że bawi się teraz ze mną w chowanego, zaczęła szukać, odeszła od pnia i zaczęła mnie nawoływać, zajrzała za krzak, rozejrzała się, podeszła do drzewa, gdzie byłem ja, stanęła tyłem, ja zakryłem jej oczy i pocałowałem ją w policzek, szepnąłem jej do ucha: „Za siebie!”, ona uśmiechnęła się i odeszła do mnie. Spojrzała na mnie oczami przerażenia, po chwili znowu się uśmiechnęła, dotknęła mnie dłonią w ramię i powiedziała: „Berek!”, uciekła w stronę fontanny, zaśmiałem się i pobiegłem za nią. Nie mogłem uwierzyć, myślałem, że to tylko piękny sen, z którego zaraz się wybudzę i znowu zatęsknię za moją Madie... Stanęła przy fontannie, podbiegłem do niej, pocałowaliśmy się, poczułem się jak na pierwszej randce z nią. Przerwaliśmy pocałunek, przytuliła mnie. Po chwili oderwała się ode mnie, cofnęła się o kilka kroków. Zmierzyłem ją wzrokiem, to już nie była Madeline, to była inna dziewczyna! Blondynka, zielonooka, wysoka, uśmiechnęła się złowieszczo, po chwili wyszedł jakiś mężczyzna zza drzewa, klaskał i śmiejąc się. Powtarzał ciągle: „Brawo! Brawo, Cara! Kto by pomyślał, że Harry Styles jest tak głupi!”. Zdenerwowałem się, zacisnąłem mocno pięści, ta „Cara” podeszła do Petera, miała taki sam tatuaż jak dziewczyny, jak moja dziewczyna. Po chwili ktoś dotknął mojego ramienia, spojrzałem za siebie, to była Lena. Zdziwiłem się, co ona tu robi o takiej godzinie. 
Co tu robisz? – spytałem.
Sama nie wiem... – odpowiedziała zakłopotana, jednak widząc tego chłopaka, jej oczy zapłonęły nienawiścią. – A ty, Peter? Co tu robisz?! 
Spełniam plan, a właśnie... – skierował się do mnie. – Wiesz, że chodzisz z potworem? – spytał kpiąco Peter.
Lena nie jest potworem! – zaprzeczyłem.
Właśnie, że... nim jestem... – powiedziała szeptem. 
Że co?! – zdziwiłem się.
No dalej, Lenka! Powiedz mu prawdę! – powiedziała blondyna.
Lena stanęła przede mną, próbowała powstrzymać łzy. Szepnęła: „Viva la ersum”. Pojawiły się u niej wielkie, czarne skrzydła, rozpłakała się. Znamy się już dwa miesiące, powinna mi powiedzieć, że jest mrocznym aniołem, przyjąłbym to, ale teraz już zrozumiałem, dlaczego one mają te tatuaże, dlaczego Leny się palił, a dlaczego Katie się świecił. 
Pokaż mu coś jeszcze! – warknął Pete.
Pokazała mi swoją prawą dłoń, widniał na niej napis harry. Nie zrozumiaBem o co chodzi, ona wytBumaczyBa mi, |e jest upadBym anioBem, |e zostaBem jej wybrany. 
Ja ją tylko przytuliłem, czułem jej zdziwienie. 
No to co, nic nam nie stanie na drodze, by być razem.
Peter i Cara byli zdenerwowani, mężczyzna zrobił się czerwony, nagle ktoś wtargnął do moich myśli i zawładnął moim umysłem. Odepchnąłem Lenę od siebie, spojrzałem na nią z gniewem. 
Jednak nie! Nigdy nie będę chodził z potworem!
Odbiegłem w stronę domu, cały zły, że nie powiedziała mi o tym wcześniej... 

*perspektywa Petera 

Plan się udał! Właściwie to średnio, bo musiałem wtargnąć do umysłu Harry'ego i powiedzieć co ma zrobić, spojrzałem na Lenę, rozpłakała się. Dumnie uniosłem głowę, chwyciłem Carę za ramię, powiedziałem zaklęcie teleportacyjne. 
Po chwili byłem w swoim domu, Cara usiadła na fotelu, była smutna. Spojrzałem na nią z gniewem.
A tobie co? – warknąłem.
Nic mi nie jest! – zaprzeczyła. 
Poszła do swojego pokoju. I dobrze! Mam w dupie jej uczucia, ważne, że plan się powiódł i mogę wkroczyć w drugi etap... Zdjąłem płaszcz i kapelusz, wszedłem do swojego laboratorium i zacząłem wertować książkę ze starymi przepisami eliksirów... 

                                    KONIEC

Ależ się rozpisałam, nieprawdaż? Uważam, że ten rozdział wyszedł mi świetnie! Jak wam się podoba? 8-P 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz