środa, 16 października 2013

IMAGIN Z HARRYM CZ.7

IMAGIN Z HARRYM CZ.7

*perspektywa Harry'ego

Siedziałem za ladą, było już po 17, jak zawsze znudzony bawiłem się długopisem, po chwili do sklepu wszedł Liam. Zdziwiłem się, przecież [t.i] poszła do domu, a on i jego dziewczyna zwierzaka nie ma, więc po co przyszedł? Złapał mnie za koszulę i przyciągnął do siebie.
Gdzie ona jest?! – spytał.
Po pierwsze: puść moją koszulę, bo mi ją rozciągniesz, po drugie: o kogo chodzi?
O [t.i], moją siostrzenicę, a Twoją dziewczynę! Gdzie ona jest?!
Nie wiem! Naprawdę nie wiem! Powinna być w domu!
Powinna, ale jej tam nie ma! Szukaliśmy wszędzie! Co jej zrobiłeś, jebany palancie?!
Ej! Bez takich słów! Nic jej nie zrobiłem! Siedziałem tu, za ladą, ale przyszedłeś ty i na mnie wrzeszczysz bez powodu! – powiedziałem.
Mów prawdę, albo cię...
Że mnie zabijesz? Proszę cię... ty nawet przywalić nie umiesz... – przewróciłem oczami.
A wiesz, że umiem?!
Odepchnąłem go od siebie, chłopak upadł na podłogę, wyszedłem z kasy i podszedłem do niego.
To mi to pokaż, Liasiu-Bojąca-Się-Łyżko. – spojrzałem na niego z gniewem.
Nie boję się już łyżek! – wstał.
Niezły żart! Rozbawiłeś mnie! – zaśmiałem się sztucznie. – Dziwię się, że Sophie z tobą chodzi, przynajmniej ze mną miała jakąś zabawę w nocy! – rzuciłem.
Ale ja przynajmniej nie zdradzam ją po kątach!
JA JEJ NIE ZDRADZIŁEM!
W to nawet stary Elamicki by nie uwierzył!
Wypchaj się, łysielcu! – popchnąłem go.
Co loczek, bójki ci zabrakło?!
A wiesz, że tak?
To szykuj się na takie przetrzepanie, że nawet [t.i] się w tobie odkocha! – powiedział podciągając rękawy.
Stary, przystawiasz się do wyższych od siebie, nie żal ci twoich pię... – nie dokończyłem, bo Liam uderzył mnie z prawego sierpowego.
Upadłem na podłogę, Liaś śmiał się pod nosem. Ból w szczęce był nie do zniesienia, patrzyłem na Liama, który był rozbawiony.
Dużo mówisz, mało robisz, loczku! – zaśmiał się.
W duchu dziękowałem Bogu, że jestem wysoki. Mocno kopnąłem Liama w kostkę, upadł, wykorzystałem te chwilę i rzuciłem się na niego z pięściami. Liam powalił mnie na podłogę, ja uderzyłem pięścią w jego twarz. Okazało się, że chłopak dobrze zna się na bójkach. Nasze szanse były wyrównane, ta walka mogłaby trwać wieczne, lecz do sklepu wpadł Niall. Przerwaliśmy bijatykę, Nialler wziął dwa wdechy, popatrzył na mnie, później na Liama. W jego dłoni był jakiś dziennik.
O co chodzi? Widziałeś [t.i]? – spytał Liam, odrzucając mnie na podłogę.
O co tak w ogóle się bijecie? – zdziwił się.
Bo ten pacan nie chce powiedzieć, gdzie jest [t.i]! – wrzasnął Liam.
Ja nie wiem gdzie jest! Ile razy mam ci to powtarzać?! – odwrzasnąłem.
Nie kłóćcie się! Dajcie mi coś przeczytać! – wrzasnął Niall.
Otworzył zeszyt, który okazał się pamiętnikiem [t.i], przewinął nerwowo kilka kartek.
To jest z dzisiaj, jak wróciła do domu: „Nie mogę wytrzymać! Tak chciałabym powiedzieć Niallu, że go kocham, ale nie mogę! Nie chcę stracić Harry'ego, którego zresztą też kocham! Nie chcę tak żyć! Ucieknę stąd, spakuje tylko najpotrzebniejsze rzeczy i nie wrócę! Nie obchodzi mnie to, że Harry i Niall może będą za mną tęsknić, na pewno znajdą sobie piękniejsze dziewczyny ode mnie, mają przecież tyle lat przed sobą. A ja... ja jestem zwykłą, brzydką dziewczyną, która nie zasługuje na takich chłopaków! Ciągle przypominam sobie mój pierwszy pocałunek z Harrym i pełne wściekłości spojrzenie Niall'a, będę za nimi tęsknić. Nadchodzi zima, spędzę gwiazdkę sama albo z moją mamą, która czeka na mnie tam na górze.
Nawet tobie mój pamiętniczku nie powiem, gdzie idę i w którą stronę zmierzam, bo wiem, że Louis lub Nialler będą grzebać w moich rzeczach i cię znajdą. To mój ostatni wpis...”
Choć wiem, że chłopaki nie płaczą, łza spłynęła po policzku, szybko ją otarłem.
Czyli, że kocha i mnie, i Ciebie... – powiedział Niall patrząc na mnie.
Na to wygląda, ale musimy ją znaleźć! – powiedziałem. – Tutaj pisze, że jej matka umarła, więc może być na cmentarzu przy jej grobie. Jedziemy! – powiedziałem.
Miałem już wyjść ze sklepu, ale Liam odepchnął mnie od drzwi i spojrzał na mnie z gniewem.
Ty nie jedziesz! – warknął.
Dlaczego?! Jestem przecież jej chłopakiem! Muszę jechać!
Ty chałwysynu, zostajesz tu! I się nie mieszaj, jasne?!
Wyszli ze sklepu. Wkurzyłem się tak bardzo, że miałem zamiar mu porządnie skopać tyłek, ale się powstrzymałem. Usiadłem cały zachmurzony na krześle za ladą, popatrzałem na podłogę, była bardzo brudna, postanowiłem ją umyć i w ogóle wysprzątać to co razem z Liamem wyrządziliśmy. Szybko się uwinąłem, więc zamknąłem sklep zoologiczny. Podszedłem do mojego motoru (tak mam motor, zatkało?), postanowiłem jechać pod dom chłopaków. Jadąc myślałem czy ten Niall może zabrać mi dziewczynę, myślę że odkocha się w nim, bo jeśli odejdzie ode mnie i będzie z nim to chyba się załamię.
Zastanawiałem się co ma ten Nialler czego ja nie mam. Oczy? Włosy? Umiejętność robienia dobrego jedzenia? Poczucie humoru? Słodka twarz jak Furby? To jest typ [t.i]?
W końcu podjechałem pod ich dom, zsiadłem z mojego motoru i z całej pięści zapukałem w drzwi. Otworzył mi Paskowy Louis.
Gdzie pojechali Niall i Liam?! – spytałem (nie)grzecznie.
Sorry, ale tobie takich informacji jest zabronione udzielać... – chciał zamknąć drzwi, ale ja je odepchnąłem i chwyciłem go za koszulę.
Gadaj cioto, gdzie oni pojechali albo tak cię spiorę, że siebie w lustrze nie poznasz!
Pojechali do Volverhampton, bo tam może być [t.i]! Tylko proszę nie bij!
Dzięki, widzisz było tak od razu... – puściłem go.
Wsiadłem na swój motor i pojechałem w stronę miasta, gdzie mieszkała wcześniej [t.i], kilka minut później zobaczyłem czarne lamborghini Liama, trochę zwolniłem, zatrzymali się, ja zjechałem w cień i wyłączyłem silnik. Liam i Niall wyszli z auta; cierpliwie czekałem aż ta dwójka pojedzie dalej. Popatrzyli w moją stronę, szybko wsiedli do auta i odjechali jeszcze szybciej z piskiem opon. Zaśmiałem się.
Chcecie się ścigać, proszę bardzo... – powiedziałem sam do siebie.
Szybko włączyłem silnik i pojechałem za nimi.
Po dwóch godzinach jazdy samochód stanął pod jakimś blokiem, ja postanowiłem stanąć w cieniu drzewa. Niall i Liam wyszli z auta i zaczęli wołać [t.i], postanowili pójść trochę dalej, powoli szedłem za nimi. Chyba pomyśleli, że mnie zgubili. Stanęli przy cmentarzu, nadal wołali moją dziewczynę, po kilku minutach nawoływania, Liaś-Bojąca-Się-Łyżka stanął przy grobie (pewnie swojej siostry), sam się dokładnie przyjrzałem; były na nim nowe znicze i świeże kwiaty, co oznaczało, że [t.i] może gdzieś tu być... Obok cmentarza był las, duży i z daleka wyglądający jak Mroczna Puszcza z Władców Pierścieni... Postanowiłem ją sprawdzić, nie zważając na to, że Liam i Niall tu są, zacząłem nawoływać moją dziewczynę.

*perspektywa Liama

Z zamyśleń oderwał mnie głos Harry'ego, który wołał moją siostrzenicę. Spojrzałem w stronę dobiegającego głosu; to był las do którego w dzieciństwie chodziłem z [imię.twojej.mamy] na grzyby. Pobiegłem do tego lasu, za mną Niall, zobaczyłem sylwetkę chłopaka, od razu wiedziałem, że to ten dupek. Mówiłem, żeby nie jechał za nami! Uparty osioł... Może on bardzo kocha moją siostrzenicę? W końcu jechał za nami dwie godziny i teraz woła ją w tak ciemnym lesie jak ten... Nie! To niemożliwe! Harry Styles nie pokocha bardzo dziewczyny i tak już zranił jedną, możliwe że zrani drugą. Podbiegłem do niego i złapałem go za kołnierz kurtki.
Co ty tu robisz?! – spytałem.
Szukam mojej dziewczyny, nie widać?! – odparł.
To twoja wina! Gdyby nie ty nie byłoby tego co teraz! – wrzasnąłem i odepchnąłem go.
To nie jest moja wina! Nie moja wina, że zakochała się we mnie! Nie moja wina, że zakochała się w Niallu! I nie moja wina, że uciekła!
Gdybyś nie pojawił się w jej życiu na pewno by nie uciekła tylko została w domu! Więc to twoja wina! – wrzasnął Niall.
No oczywiście! Winę zrzuć na loczkowatego! – powiedział Harry.
Ona będzie moja! Może ty jesteś chłopakiem, ale napisała że kocha mnie! Mnie, rozumiesz?! – podszedł Niall do Harry'ego.
Ale napisała też, że kocha równocześnie mnie!
Zamknij się! – Nialler wymierzył do niego pięścią.
Rozpoczęła się bójka, Harry od razu przewrócił Niall'a, ale blondyn nie kończył walki, postanowiłem przerwać te bijatykę, jednak Harold zamiast Niallera uderzył mnie, więc od razu zaczęliśmy się bić we trójkę. Ta bójka trwała by wieczność, gdybyśmy nie usłyszeli krzyku dziewczyny dobiegającego ze starych garażów. Harry leżał na śniegu, Niall na nim, a ja obok nich. Po chwili znowu usłyszeliśmy krzyk, zielonooki przewrócił niebieskookiego na śnieg i pobiegł do garaży, ja za nim, a blondyn na samym końcu, Styles zatrzymał się przy drzewie, ja obok niego. Widziałem [t.i] i jakiś trzech typów, którzy nie wyglądali na miłych, ostatni (czyli Nialler) dobiegł do nas. Mężczyzna uderzył moją siostrzenicę, upadła na zimny grunt, stanęły mi łzy w oczach, drugi facet już chciał ją rozebrać, ale Loczek (nie wiem jakim cudem) znalazł się przy dziewczynie i uderzył kolesia. Postanowiłem tak nie stać i mu pomóc, przecież to nie fair jeden na trzech. Niall (znowu) wyskoczył ostatni i rozpoczęła się bijatyka. Kilka minut później dwóch facetów padło, pozostał jeden, mocno uderzył mnie prawym sierpowym, upadłem. Nigdy nie poczułem takiego bólu w szczęce od czasu, kiedy poszedłem do dentysty wyrwać zęba. Facet już miał mnie kopnąć, ale Harry stanął w mojej obronie i walnął tego kolesia, upadł. W to co zobaczyłem nie mogłem do końca uwierzyć. Styles, który mnie szczerze nienawidził uratował mnie od niechybnej śmierci, pomógł mi wstać, wstać wstałem, ale zacząłem pluć krwią. Nialler zadzwonił po karetkę.
Karetka przyjechała zaraz po kilku minutach. Zabrali mnie, [t.i], Niall'a, Harry'ego i tych trzech kolesi też. Harry miał lekkie rany głowy, Niall wyszedł chyba najlepiej z całej naszej czwórki, ja i [t.i] niestety mamy cięższe obrażenia. W karetce straciłem przytomność...



                                ***CDN***





3 komentarze:

  1. http://onedirectiontofanejszyn.blogspot.com/ zapraszam ! komentować ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG ! Dawaj Dalej ! Ale super rozdział ! <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale super . Czekam na następną część . !

    OdpowiedzUsuń