sobota, 28 września 2013

ROZDZIAŁ II

                                     Rozdział II

*perspektywa Harry'ego

Lena już poszła do domu, nie chciała by któryś z chłopaków ją odprowadził. Nie chcieliśmy być nachalni, więc pozwoliliśmy odejść jej bez „obstawy”. Dziewczyna ma bardzo fajną dziarę i strasznie długie włosy! W ogóle jest bardzo fajna i... tajemnicza. Nie chciała odpowiedzieć na wiele pytań, jakby była w jakimś gangu czy coś takiego.
Dzisiaj miałem pójść do mojej dziewczyny – Madeline.
Deszcz ustał, wyszedłem więc z domu i wsiadłem do samochodu. Podjechałem pod jej dom.
Hej Harry. – wsiadła do samochodu i pocałowała mnie w policzek.
Hej Made. – odwzajemniłem pocałunek.
To gdzie jedziemy? – spytała.
Na randkę. – odparłem.
To wiem, ale gdzie dokładnie?
To będzie niespodzianka... – włożyłem rękę do kieszeni bluzy, gdzie było pudełeczko.
No dobrze. Jedźmy więc. – zaśmiała się, odstawiając torbę na tylne siedzenie.
Jechaliśmy tak kilka minut, rozmawiając i drocząc się.
Harry, ja się odepnę z pasów i wezmę telefon z torebki.
Dobra. – odpowiedziałem.
Madeline wyjęła telefon z torebki, ale pijany kierowca jechał prosto na nas. Ostro skręciłem w prawą stronę, pijak rozbił się o lampę, szkło nagle się rozkruszyło, rozdarło mój łuk brwiowy i inne miejsca twarzy, popatrzałem na miejsce, gdzie powinna siedzieć Made. Nie było jej tam. Wyszedłem z auta, moja dziewczyna leżała przed autem, cała zakrwawiona. Podbiegłem do niej i zadzwoniłem po karetkę.
Ambulans zjawił się kilka minut później. Zabrali mnie i Madeline. Niespodziewanie zemdlałem...

(kilkadziesiąt minut później)

Obudziłem się w łóżku szpitalnym. Obok mnie siedzieli chłopaki i dziewczyna Liama – Caroline. Przetarłem oczy.
Stary, wszystko dobrze? – spytał Louis.
Tak, a co z Madie? – zapytałem zaniepokojony.
Yyy... jak by ci to powiedzieć... – Liam zakłopotał się.
Przechodzi operację?! – spytałem.
Nie... ona...ona nie żyje.- powiedział Zayn ze smutkiem.
CO?! TO NIEMOŻLIWE!!! – wrzasnąłem z niedowierzaniem.
Hazza, będzie dobrze. Znajdziesz sobie nową dziewczynę i...
Taka dziewczyna jak ona trafia się raz na milion! – nie dałem dokończyć Caroline.
Do sali wszedł lekarz z kartą badań.
Witam panie Styles... – powiedział szorstko. – Wyjdzie pan dzisiaj ze szpitala...
A moja dziewczyna? Madeline Howardson? – spytałem.
Niestety, robiliśmy co mogliśmy, ale ona nie przeżyła. Wyrazy współczucia. – lekarz wyszedł z sali.
Zamknąłem się w sobie. Czułem jak moje serce roztrzaskuje się na tysiące małych kawałeczków, wszystkie wspomnienia z Madeline powróciły. Pierwsze spotkanie, randka, pocałunek, noc i oczywiście ostatnie spotkanie...
Harry przyniosłem ci ubranie, żebyś nie chodził w tym zakrwawionym. – zaśmiał się Louis.
Tia, dzięki Lou... – mruknąłem.
Paczka wyszła z sali. Łza spłynęła mi po policzku, tak wiem jestem facetem i nie powinienem płakać, ale każdy facet, nawet ten najbardziej wielki koksu, może pozwolić, by trochę popłakał.
Wstałem z łóżka i ubrałem się w to co przyniósł mi Louis. Wyszedłem z sali i wszyscy wsiedliśmy do samochodu Louisa. Nikt się nie odzywał, sam siedziałem cicho i monotonnie patrzyłem przez okno.
Po kilku minutach ciszy dojechaliśmy do naszego domu. Wyszedłem z auta i nic nie mówiąc, wszedłem do lokum. Przegryzając dolną wargę kierowałem się do swojego pokoju. Położyłem się na łóżku, myślałem o Madeline, która prawdopodobnie spogląda na mnie z góry.
Wtem ktoś wszedł do mojego pokoju – to był Nialler.
A ty tu czego? – spytałem.
Gówna psiego! – wrzasnął. – To, że Madie umarła, nie znaczy, że ty musisz być naburmuszony...
Jakby ci umarła dziewczyna, też byłbyś taki...
Ale jakoś bym się pozbierał, a nie tak jak ty użalał się nad sobą! – powiedział.
Znawca się znalazł... – przewróciłem oczami.
Mam wezwać terapeutę? – spytał blondyn.
Nie trzeba... – burknąłem.
TERAPEUTA!!! – zawołał Niall.
CO?! – Liam krzyknął z dołu.
Cho no tu! – wrzasnął Furby.
Liaś wszedł do mojego pokoju.
Nie potrzebuję terapeuty! – powiedziałem.
Powiedzmy, że ci wierzymy... – zaśmiał się Liam. – No to gadaj, co tobie na duszy leży.
Nie... – spojrzałem w okno.
Mów. – powiedział Ojczulek.
Nie... – ponownie zaprzeczyłem.
Gadaj. – nakłaniał mnie Liaś.
Nie... – odpowiedziałem obojętnie.
No dobra, to my pójdziemy... – skierował się do Niall'a. – Hazziątko się wypłacze, ponarzeka, aż w końcu zejdzie na dół... – Liam wyszedł z pokoju.
NIE JESTEM HAZZIĄTKIEM!!! – wrzasnąłem.
Jak tam chcesz... – Niall machnął ręką i wyszedł z mojego pokoju, trzaskając drzwiami.


*perspektywa Leny

Poczułam się dziwnie, jakby osoba, którą kocham, umarła. Łza spłynęła mi po policzku, choć nie miałam powodu do płaczu. Popatrzałam przez okno znowu zaczęło padać. Rozpłakałam się, tej osoby mi brakowało, ale kim była ta osoba? Czy chodzi o tego Harry'ego, czy Niall'a? Coś im się stało? Mam ich odwiedzić? Tak! Odwiedzę ich! Tylko, co powiedzieć dziewczynom? Może uda mi się wymknąć niezauważoną? Dlaczego nie mam takiej samej mocy jak Paula?! Zapomniałam, że mogę jak Kate wyskoczyć przez okno. A może Cat będzie chciała iść ze mną?
Powoli wyszłam z pokoju i skierowałam się do pokoju Cati M, weszłam bez pukania. Popatrzała na mnie zdziwiona z nad zeszytu, który był jej pamiętnikiem. W telefonie było puszczone One Direction (ONA TEGO SŁUCHA?! O.O), wyłączyła muzykę. Stałam przez chwilę bez ruchu, patrzałam się to na nią, to na telefon.
NO TAK SŁUCHAM ICH I CO CI DO TEGO?! – spytała.
Nie nic... Chcesz iść ze mną? – zapytałam.
Ale gdzie?
Do Twoich ulubieńców... – szepnęłam.
Pewnie! – uśmiechnęła się.
Ubrała się, ja powtórzyłam tą czynność w swoim pokoju, wyskoczyłyśmy przez okno i szybko pobiegłyśmy do domu, gdzie mieszkało 1D. Przeskoczyłyśmy przez furtkę, nie chciało nam się wchodzić przez drzwi, ale (dzięki pomocy Katie) udało mi się ustalić w którym pokoju jest Harry, dzięki Bogu że ma pokój na parterze, miał otwarte okno, więc wskoczyłam do jego pokoju.
Zielonooki siedział na łóżku, zdziwił się gdy mnie zobaczył, miał opuchnięte oczy (co oznaczało, że płakał. Tylko dlaczego?), po chwili do pokoju, także przez okno, weszła Katie; wtedy jeszcze bardziej siedział zdziwiony.
Czemu płakałeś? – spytałam jako pierwsza.
Ja nie płakałem! – zaprzeczył Harry – To tylko reakcja alergiczna... A poza tym, ty chyba też płakałaś?
Przyznam się i powiem, że płakałam. Spokojnie, każdy facet musi sobie popłakać. – usiadłam przy nim.
Bo moja dziewczyna... ona...
Umarła? – dokończyłam.
Tak, skąd wiesz? – zdziwił się.
Zgadłam, po prostu...
Miałem się jej dzisiaj oświadczyć. – powiedział biorąc do ręki pudełeczko w kształcie serduszka – Ale pijany kierowca jechał w naszą stronę, ja ostro skręciłem w prawo...
I wypadła przez przednią szybę? – spytałam.
Byłaś tam wtedy, że wiesz? – spytał z niedowierzaniem.
Tak, byłam. – skłamałam. – Katie, co tak zamilkłaś? – skierowałam się do Cat.
Bo znaleźliście wspólny język to po co się mam odzywać? – Kate popatrzyła na ścianę nad łóżkiem. – Lubisz Coldplay? – spytała.
Hazza popatrzył na plakat Coldplay.
Tak, to mój ulubiony zespół. – powiedział.
No to żółwik, ziomek. – zaśmiała się.
Przybili żółwika.
Do pokoju wszedł Zayn z kubkiem gorącej czekolady. Zakrztusił się, gdy wszedł.
A jak wy tu...
Harry mu wszystko wytłumaczył, Malik zamknął drzwi. Usiadł na łóżku, przy Katie. Rozmawialiśmy o byle jakich sprawach, Harry'ego udało nam się pocieszyć, już nie płakał o Madeline, lecz ja nadal czułam, że ogarnia go smutek. Zayn i Cat poszli do pokoju Zayna, zostałam z Hazzą sama. Przytulił mnie, poczułam się dziwnie.
Dlaczego mnie przytuliłeś? – spytałam.
Bo tak. – wzruszył ramionami.
Zaśmialiśmy się. Poczułam pieczenie na łopatkach, przegryzłam dolną wargę. Harry patrzał na mnie przestraszony.
Masz ogień na tatuażu... – powiedział.
Kurczę, jestem podniecona, pomyślałam. Wstałam, czy to był czas powiedzieć mu, że jestem upadłym aniołem? Czy uciec z miejsca zdarzenia i unikać Harry'ego?

                                 KONIEC

Utrzymam was w niepewności, siostrzyczki :P...
Dalsza część w rozdziale III ^.^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz